Pierwszą kawę tego dnia wypił o trzeciej w nocy, siedząc w
samochodzie nieopodal wysypiska śmieci, gdzie znaleziono denata. Chwilę później
żałował, że to zrobił — widok zwłok prawie wykręcił mu żołądek. Na drugą kawę
połasił się o piątej rano na komendzie. Też nie był to najlepszy pomysł, bo
lura z automatu nigdy nie mogłaby dorównać parzonej prosto z ekspresu. Ale
wypił, bo coś go na nogach musiało trzymać.
Teraz zbliżała się dziewiąta rano, Itachi był już po
trzeciej kawie, bagietce z pasztetem z makreli i nieprzespanej nocy. Pod
powiekami czuł uciążliwy piasek a głowa sama mu opadała. Mimo to siedział w
biurze, wpatrywał się tępo w zdjęcia z drugiego miejsca zbrodni i wraz z
Kakashim, drzemiącym przy swoim biurku, czekali na przyjście szefa wydziału
kryminalnego. Itachi obiecał sobie, że chociażby ziemia miała się pod nim
rozstąpić to po zebraniu jedzie prosto do domu i do ciepłego łóżka. Trupy mogły
kilka godzin zaczekać.
Po korytarzu rozniosły się ciężkie kroki. Uchiha mimowolnie
się wyprostował, chociaż w żaden sposób nie mógł zamaskować zmęczenia na
twarzy. Szybko zebrał porozrzucane papiery w zgrabną kupkę, a jak spojrzał w
stronę Kakashiego zobaczył, że ten już nie śpi. Podnieśli się ociężale z foteli
i stanęli na baczność.
Wraz z wejściem Ibikiego Morino wtargnęła do gabinetu woń
wody kolońskiej i uczucie ciężkiej atmosfery. Mężczyzna wysoki na metr
dziewięćdziesiąt o zwalistej sylwetce zabierał tyle przestrzeni, że gabinet
zrobił się ciasny i duszny w ułamku sekundy.
Ibiki omiótł ich krótkim, ponurym spojrzeniem i stanął w
lekkim rozkroku pomiędzy biurkami, podpierając ręce na biodrach. Machnął ręką,
dając zezwolenie a spoczynek. Itachi chętnie z powrotem opadł na fotel. Kakashi
pozostał w pozycji stojącej.
— Dawajcie — rzucił Morino.
Itachi wziął w rękę kartkę, na której zdążył zanotować
najważniejsze spostrzeżenia, zerknął na tablicę za plecami Morino z przypiętymi
do niej fotografiami ofiar, odchrząknął i zaczął wyłuszczać sprawę.
— Dwa morderstwa. Pierwsze: kobieta, Rosjanka, zabita we
własnym domu, oprawca pozbawił ją skóry twarzy oraz oczu. Zginęła przez
podcięcie tętnicy szyjnej. Druga ofiara to również kobieta, nieznana tożsamość,
lekarz sądowy jednak potwierdził, że ofiara także była rasy kaukaskiej. To samo
modus operandi — zabicie przez
podcięcie tętnicy szyjnej, pozbawienie skóry twarzy, ale tym razem morderca nie
zabrał oczu, tylko język. Łatwo wywnioskować, że mamy do czynienia z tym samym
sprawcą.
— Obie ofiary zginęły w podobnym czasie? — dopytał Ibiki.
— Nie. Ta z wysypiska była pierwsza — powiedział Kakashi. — Jej
ciało miało już pierwsze oznaki rozkładu, w dodatku dopadły do niego szczury i
ptaszyska. Tsunade dokładniej określi czas po sekcji, ale jeśli mamy mówić o
widełkach to śmierć nastąpiła około trzech, czterech dni temu.
— Czy wysypisko było miejscem zbrodni?
— No właśnie nie. Ciało ofiary zostało tam porzucone.
Ibiki obejrzał się za siebie i utkwił wzrok w makabrycznych
zdjęciach ofiar. Na jego twarzy nie było cienia zniesmaczenia.
— Podsumowując, mamy dwie martwe gaijin.* To jest już jakiś
punkt zaczepienia. Ile obcokrajowców mieszka w Osace?
— Niewiele. Statystyki mówią o dwóch procentach — westchnął
Itachi. — Jeżeli morderstwa mają związek z pochodzeniem ofiar, to nie sądzę, by
miało się skończyć na tych dwóch kobietach.
— Misjonarz? — Ibiki popatrzył uważnie na Uchihę. — Myślisz,
że chce wyplewić tę hołotę?
Itachi uniósł brew, ale nie skomentował tego. Rzucił tylko
ukradkowe spojrzenie na Kakashiego, który patrzył teraz na zdjęcia ofiar.
— Jeżeli tak — podjął Itachi — to musimy się sprężać,
inaczej nasza prefektura niedługo może stać się mięsem dla telewizji.
Morino złapał się za grzbiet nosa i westchnął ciężko.
— Dowiedźcie się, kim była pierwsza ofiara, znajdźcie
miejsce zbrodni i sprawdźcie, czy w przeszłości nie było już podobnych
incydentów. Raportujcie mi wszystko. A dziś wieczorem zorganizujemy konferencję
z resztą waszej jednostki. Będzie trzeba ustalić dalsze działania. Wszystko
jasne?
— Tak jest — powiedzieli jednocześnie.
Morino skierował się do wyjścia. Itachi podniósł się z
siedzenia, kiedy szef się odezwał:
— Za piętnaście minut widzę cię w moim gabinecie, Uchiha.
Spotkanie zostało zakończone trzaśnięciem drzwiami.
***
Dziś była wyjątkowo wcześniej w cukierni. Pracę miała
rozpocząć dopiero o dziesiątej, ale nie potrafiła usiedzieć w domu.
Nieoczekiwane spotkanie Sasuke tak wytrąciło ją z równowagi, że prawie nie spała.
Po domu krążyła jak duch, nie wiedząc, za co się zabrać. Była tak rozkojarzona,
że zapomniała nawet, że syn miał na ósmą do szkoły. Ledwo zdążył na czas.
— Sakura? — usłyszała zmartwiony głos Hotaru. Poczuła jej
dłoń na swoim przedramieniu. — Odłóż ten nóż.
Sakura zamrugała, mając wrażenie, jakby dopiero odzyskała
świadomość. Popatrzyła na blat, przy którym stała. W prawej dłoni trzymała nóż
do krojenia ciasta, ale zamiast wypieku pod ostrzem noża leżała pusta
deska.
Rozejrzała się po kuchni. Kiedy ona tu w ogóle weszła?
— Sakura, napij się kawy. Marnie dziś wyglądasz.
Haruno odłożyła nóż, skinęła tylko głową i podeszła do
ekspresu. Ruchy miała machinalne, czuła się, jakby ledwo dziś panowała nad
swoim ciałem. Nawet oddychanie wydawało się trudne.
— Wyjdę na chwilę na zewnątrz, muszę się przewietrzyć —
mruknęła, nie przejmując się przygotowaną kawą. Zostawiła fartuch na krześle i
opuściła kuchnię.
Dziś było nieco cieplej, ale zimno i tak ukłuło Sakurę w
policzki. Skrzyżowała ręce pod biustem i oparła się plecami o ścianę budynku.
Odetchnęła mroźnym powietrzem.
Trzeba było się jakoś pozbierać. To, że Sasuke nagle pojawił
się kolejny raz w jej życiu nie musiało przecież oznaczać zbliżającej się
katastrofy. Ale z pewnością oznaczało zmiany. Nie trzeba było być Sherlockiem,
żeby to wiedzieć.
Szukaliśmy cię.
I znaleźli. Czy to oznaczało, że musiała uciekać? Bo skoro
Sasuke ją odnalazł, to istniała spora szansa, że on też ją znajdzie…
A może to był znak? Może los próbował jej powiedzieć, że już
wystarczy ukrywania się?
Spędziła tutaj siedem lat. Znalazła przyjaciółkę, która była
jedną z czterech osób znającą prawdę. Zaczęła studia i rozpoczęła nowe życie.
Zdążyła przywyknąć i uczucie strachu przed przeszłością zostało uśpione. Ale
pojawili się Naruto i Sasuke. I strach się obudził. Drapał jej jaźń, rozdzierał
na nowo duszę. Znów stała się jego więźniem.
Czy ucieczka była rozwiązaniem?
Pomyślała o Keijim. Jej syn żył w nieświadomości, Osakę
traktował, jako swoje miejsce na Ziemi. Tu miał przyjaciół, z tym miastem
wiązało się całe jego dotychczasowe życie. Nie mogła mu tego odebrać! Ale czy
był inny sposób na uchronienie go? Co miała robić?!
Hotaru Murase wyszła do niej z kubkiem kawy i wcisnęła jej
go w dłonie.
— Wracaj dziecko do środka, jeszcze mi się przeziębisz — powiedziała,
gładząc ją po plecach. Sakura spoglądała na jej pomarszczoną twarz, myśląc czy
może prosić boga o jeszcze trochę szczęścia w swoim życiu. Nie chciała
rozstawać się z ludźmi, którzy nadali mu jakiś kształt. A tym bardziej bez
słowa wyjaśnienia.
— Hotaru-san…
— Hm?
— Potrzebuję się z czegoś zwierzyć. Wysłuchasz mnie?
Twarz Murase rozświetlił ciepły uśmiech.
— Oczywiście. Ale chodź już, bo naprawdę mi się przeziębisz!
***
Gabinet Ibikiego mieścił się piętro wyżej i był jednym z
obszerniejszych pokoi na ich komendzie, a mimo to, za każdym razem miało się
wrażenie, że brakuje w nim przestrzeni.
Jedne regały zapełnione książkami o historii ich kraju,
psychoanalizie, czy tajskim boksie. Inne półki uginały się pod ciężarem
czarnych, opasłych segregatorów. Biurko Morino zajmowało centralną część pokoju
i tonęło w papierach. Gdzieś w rogu pokoju chował się wielki figowiec
benjamiński, którego liście przesłaniały już część okna. Na prostokątnym
stoliku pod ścianą stał zaś elektryczny czajnik, który właśnie podgrzewał wodę,
a Ibiki stał nad nim i patrzył się uparcie, jakby samym wzrokiem chciał
przyspieszyć proces gotowania. Itachi nie miał śmiałości, żeby odezwać się
pierwszym. Stał naprzeciw biurka, z rękoma założonymi za plecy, czekając. I
walcząc ze snem. Zamrugał oczami, bo piekły coraz bardziej, do tego doszedł ból
głowy.
Woda się zagotowała, Ibiki zalał nią liście zielonej herbaty
i zostawił do zaparzenia. Jego wzrok spoczął na Itachim.
— Powiedz mi, co ci mówiłem?
Uchiha przełknął ślinę.
— Nie rozumiem. Zrobiłem coś nie tak?
— Nie udawaj głupca! — huknął Morino, podchodząc bliżej.
Itachi ani drgnął. — Myślisz, że nie wiem, co się kręci za moimi plecami?!
Powiedziałem ci, że ten temat to zamknięty rozdział, do cholery! ZAMKNIĘTY! Nie
rozumiesz znaczenia tego słowa?!
Itachi skupił wzrok na figowcu. Wziął głęboki wdech.
— Nie mogę odpuścić — powiedział.
— Słucham?
— Nie odpuszczę.
Morino otworzył usta, ale zaraz je zamknął. Palcem
wskazującym dźgnął Itachiego w klatkę piersiową, zaciskając nerwowo szczękę.
— Dlaczego musisz być tak uparty, co? — wysyczał. — Nic
dobrego z tego nie wyniknie.
— Myli się pan.
Itachi po raz pierwszy spojrzał szefowi w oczy. Atmosfera
zgęstniała i miało się wrażenie, że cały tlen uleciał z pokoju.
— Dopadnę tego skurwiela, co zabił moją żonę. Czy to się
panu podoba, czy nie — warknął Uchiha.
Morino westchnął, a napięcie zeszło z jego ramion. Pokręcił
głową.
— Ale pamiętaj, ostrzegałem cię. Czasem lepiej nie ruszać
przeszłości, Itachi. Niech jej duchy pozostaną uśpione.
— Dla mnie to wciąż jest teraźniejszość. Przeszłością stanie
się, kiedy śmierć mojej żony doczeka się sprawiedliwości.
Itachi miał świadomość, że balansuje na cienkiej linie. Jego
szef mógł go zawiesić w służbie — zabrać mu legitymację i odsunąć od pracy. Wystarczyło
pójść do odpowiedniej osoby i powiedzieć kilka słów. Nikt by nawet tego nie
zweryfikował. Mógł w łatwy sposób przerwać jego próby walki, ale zamiast tego
stali w gabinecie i kłócili się. Itachi wolał nie zastanawiać się, z czego to
wynikało.
— Wynocha — warknął Ibiki.
Itachi rozluźnił się dopiero, kiedy opuścił gabinet i
zamknął za sobą drzwi. Oparł się o ścianę i rozmasował kark.
— W porządku?
Kakashi stał w korytarzu, podrzucając w prawej dłoni
kluczyki od samochodu. Przez lewą miał przewieszoną kurtkę Uchihy.
— Dowiedział się, że ciągle grzebię w tamtej sprawie.
— To raczej było do przewidzenia. Jakoś bardzo się z tym nie
kryłeś.
Itachi machnął tylko ręką. Miał dosyć dyskusji, z których
nic nie wynikało. Jego mózg ledwo już cokolwiek rejestrował, nawet mróz
panujący na dworze nie wydał się Itachiemu tak straszny, mimo że nie ubrał
kurtki.
Wsiedli do białej toyoty Kakashiego. Droga powrotna minęła
im w ciszy. Kiedy Hatake zaparkował pod blokiem, Itachi czuł się tak ociężały,
jakby ktoś zawiesił mu na ramionach gruby łańcuch.
Uchiha spojrzał na elektroniczny zegar w samochodzie. Kilka
minut po dziesiątej.
— Daj mi czas do trzynastej, dobra?
— Dla mnie możesz i do siedemnastej mieć wolne. Jakby Morino
się czepiał zawsze mogę powiedzieć, że jesteś w terenie.
W takich chwilach Itachi nie mógł być bardziej wdzięczny
losowi za to, że miał Kakashiego.
— Niedługo się odezwę.
Kakashi odjechał, a Itachi pozostał na zaśnieżonym chodniku,
spoglądając na tył samochodu. Kiedy toyota zniknęła za zakrętem, sięgnął po
klucze od mieszkania. Kierując się do klatki schodowej dostrzegł kątem oka ruch
po prawej stronie. Spojrzał w tamtym kierunku, ale chodnik był pusty. Tylko
śnieg tańczył na wietrze.
Uchiha rozejrzał się. Nikogo.
Pokręcił głową, mając ochotę palnąć się w łeb. Zmęczenie
robiło swoje. Na szczęście sen był już na wyciągnięcie ręki.
Może znów spotka się z Izumi?
Od autorki: Po ponad dwóch miesiącach jest nowy
rozdział. Bardzo przepraszam was za tę zwłokę. Instynkt mi ciążył i póki go nie
zakończyłam, to nie potrafiłam ruszyć z niczym innym. :x Chciałabym jeszcze w
lipcu opublikować piąty rozdział, mam nadzieję, że nic nie pokrzyżuje moich
planów.
Jak wrażenia po rozdziale? :)
Ohohoho faktycznie dawno nic tutaj nie opublikowałaś. Musiałam aż sobie troszeczkę odświeżyć wcześniejsze rozdziały. Czyżby kolejne morderstwa były związane z tym, jakie pojawiło się w prologu? Ibiki się nie pitoli w tańcu. Nie dla niego zabawa w kotka i myszkę! Szkoda mi tylko Itachiego, który musi go tolerować XD Mnie by normalnie szlag trafił. Nawet nie wiedziałam, że ten sposób morderstwa ma swoją nazwę, mam na myśli "modus operandi". Czego się można nowego nauczyć poprzez czytanie blogów :D
OdpowiedzUsuńPrzez jedną chwilę myślałam, że Haruno będzie chciała popełnić samobójstwo. W sensie z tym nożem, dlatego odetchnęłam z ulgą, kiedy doczytałam dalej, że po prostu kroiła pustą deskę xd. Miała farta, że nawet palca nie drasnęła! Sasuke musiał nieźle namieszać w jej życiu, skoro nie potrafi się przez niego na niczym skupić. Co do motywu ucieczki, niestety nie zawsze jest ona dobry rozwiązaniem. Czasem nie da się skryć przed problemami. Czyżby jej syn w jakimś stopniu mógł przez to ucierpieć?
WAIT! Żona Itachiego została zamordowana?! A to ci niespodzianka! Myślałam, że jak uprawiał seks z Konan to, że był po prostu kawalerem, ale tak od zawsze. Nic wcześniej nie wspominałaś o jego żonie, dlatego tak bardzo mnie to teraz intryguje! Czy jej śmierć ma coś wspólnego z innymi morderstwami?
Mam nadzieje, że w następnej notce coś powoli się wyjaśni :)
O rety, komentarz! xD
UsuńZacznę od końca -o Ixumi już wspominałam w pierwszym rozdziale, tylko wtedy nie określiłam kim była dla Itachiego. ;D
Modus operandi to sposób działania jakiegoś mordercy - każdy ma jakiś swój uniklany sposób "pracy".
Owszem - ucieczka nie zawsze jest rozwiązaniem i z tym dylematem teraz walczy nasza Haruno. ;)
Następny rozdział chyba dużo nie wyjaśni. xD
Pierwsze pytanie: czemu te rozdziały są takie krótkie?
OdpowiedzUsuńDrugie pytanie: ...a nie, nie mam na razie drugiego pytania.
Wyjaśniło się, skąd taka znieczulica naszego Itasia. Itachi to Itachi, wiadomo, a jednak nawet jak na Itachiego, wydał mi się w tym opowiadaniu trochę zbyt zimny i nieczuły. No ale już wszystko wiem. Sasuke próbuje odciągnąć od szemranych ludzi, bojąc się, że go straci, ale sam też grzebie i szuka. Obu coś napędza do działania, o Itachim już wiemy, a co kieruje Sasuke?
Pisz szybciutko, bo ja nie lubię czekać :D
Pozdrawiam!
O jeju, jeju dużo mam do nadrobienia. Ale na szczęście saisho czyta się tak przyjemnie, że raz dwa i będzie za mną. Ach, teraz wszystko nabiera sensu. Ten Itachi, taki... odległy, nieprzystępny? Stracił żonę, to musiał być ogromny cios. Coś czuję, ze niedługo dowiem się więcej o przeszłości Sakury.
OdpowiedzUsuńBuziaki~