10 marca 2019

Rozdział 2

7 grudnia, 2015

Płatki śniegu wirowały za oknem w dzikim tańcu, przesłaniając widok dziedzińca. Sakura spoglądała na nie zamyślona, wystukując ołówkiem rytm jednej z piosenek, którą zasłyszała ostatnio w radiu.
Profesor od histologii stał za kontuarem, przewijał slajdy na rzutniku i mówił coś zachrypniętym głosem o procesach zachodzących w żywych komórkach. Początkowo Sakura próbowała skupić się na wykładzie, ale nie potrafiła przestać myśleć o spotkaniu w kawiarni. Widok Naruto wstrząsnął nią tak bardzo, że do tej pory czuła ucisk w sercu. Zaczęła się zastanawiać, czy dobrze zrobiła zbywając go. Przecież kiedyś potrafiła mu powiedzieć o wszystkim. A on zawsze umiał zrozumieć.
Może teraz też…?
Nie, nie mogła. Nawet jeśli Naruto był wyrozumiały, to im mniej osób wiedziało, tym lepiej.
Dla niej, dla nich.
— Sakura?
Zdziwiona Haruno popatrzyła na Moegi, koleżankę siedzącą po lewej stronie. Jej niebieskie oczy skojarzyły się Sakurze z oczami Naruto. Miała ochotę pacnąć się w czoło za te myśli.
— Hm?
— Wszystko w porządku? — Usłyszała jej ściszony głos. — Z reguły to ty jesteś tą, co notuje wszystko.
Sakura uśmiechnęła się krzywo, spoglądając na otwarty zeszyt i kilka nabazgranych zdań. Potem zerknęła na zegar wiszący nad wejściem. Wykład trwał prawie godzinę. Wiedziała już, że nie wyniesie z niego nic wartościowego.
Czując na sobie wyczekujące spojrzenie Moegi posłała jej sztuczny uśmiech i zamknęła zeszyt.
— To nie jest mój dzień — mruknęła cicho i odwróciła się twarzą do okna, kończąc tym samym rozmowę.
Kiedy wykład dobiegł końca i Sakura przemierzała korytarze uniwersytetu w celu odwiedzenia bufetu na drugim piętrze, niespodziewanie zadzwonił jej telefon.
Ktoś dzwonił z nieznanego numeru. Przez myśl przebiegło Sakurze, że to Naruto, ale skąd miałby mieć numer?
— Słucham — powiedziała, zatrzymując się przy schodach.
Po drugiej stronie usłyszała czyjś świszczący oddech i jakieś stłumione dźwięki.
Sakurę przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Odruchowo obejrzała się za siebie, ale chmara studentów przewijała się przez korytarz jak zwykle. Pełno ludzi, fala głosów odbijających się od białych ścian. Wszystko po staremu. Więc czemu nagle ogarnęło ją przeczucie, że nie jest sama wśród setek obcych ludzi?
— Halo? — powtórzyła, ale znów odpowiedział jej ten dziwny świst wydychanego powietrza. A potem połączenie zostało przerwane.
Sakura poczuła, że zmroziło ją w środku. Na chwilę zapomniała jak się oddycha. Dopiero jak potrącił ją jakiś student ocknęła się. Wcisnęła telefon do torby, obróciła na pięcie i w pośpiechu skierowała się do szatni.
Czy to możliwe? Czy mógł ją znaleźć?
W szatni było pusto. Większość studentów jeszcze miała zajęcia, ale Sakura domyślała się, że jak wróci jutro tutaj, to nikt nawet jej nie zapyta, czemu tak nagle zniknęła. Większość studentów z jej roku nawet z nią nie rozmawiała. Nie znali jej. Wyjątkiem była Moegi, która momentami była tak upierdliwa, że Sakura miała ochotę jej coś powiedzieć, ale ostatecznie zawsze gryzła się w język.
Sakura otworzyła swoją szafkę i wyjęła z niej adidasy. Zmieniając obuwie pomyślała, że powinna uprzedzić Ino o szybszym powrocie do domu. Miała nadzieję, że przyjaciółka była w domu, bo Haruno wciąż nie odnalazła swoich kluczy do mieszkania. Nadal nie mogła pojąć, jakim cudem je zgubiła.
Opuszczając uczelnię Sakura obejrzała się przez ramię, bojąc się, że zobaczy jego twarz. Ale korytarze były puste. Nim drzwi się za nią zamknęły rozbrzmiał dzwonek, który Sakurze skojarzył się z alarmem.
Ostrzeżeniem.
Powinnam się bać?

***

Śnieg padał gęsto, a na dworze panowała ujemna temperatura, co sprawiło, że Itachi Uchiha ani myślał ruszać się z samochodu. Upił łyk kawy z termosu i wtedy dostrzegł jak w kierunku jego mazdy idzie Kakashi Hatake. Mężczyzna zapukał w szybę po stronie kierowcy, a Itachi niechętnie ją opuścił. Zimne powietrze sprawiło, że przeszedł go dreszcz.
— Mamy trupa.
— Tyle to wiem.
— Kobieta, lat dwadzieścia osiem. Znalazła ją jej dziesięcioletnia córka.
Itachi skrzywił się nieznacznie.
— I jest jeszcze coś — powiedział Kakashi. Uchiha spojrzał na niego wyczekująco, ale Hatake wymownie milczał.
— Muszę? — mruknął Itachi.
— Wypadałoby. W końcu to twoja sprawa.
Uchiha westchnął, odstawił termos do uchwytu przy siedzeniu i zabierając kluczyki ze stacyjki wygramolił się z samochodu. Kiedy poczuł pierwsze uderzenie wiatru w twarz pożałował, że nie wziął ze sobą szalika i czapki. Wcisnął ręce w kieszenie płaszcza i nie czekając na Kakashiego szybkim tempem ruszył do drzwi jednorodzinnego domu. Ludzie z ekipy kryminalistycznej, kręcący się przy otwartych do środka drzwiach, szybko ustąpili mu miejsca.
Kiedy Itachi przekroczył próg niedużego domu tknęła go myśl, że ten dzień nie może być już gorszy. Szybko jednak zmienił zdanie, gdy przeszedł małym korytarzem do sypialni, w której leżało ciało.
Stanął jak wryty w progu, nie wiedząc na czym zawiesić wzrok. Czy na rozbryzgach krwi na ścianach, tworzących szlaki jak na mapie, czy na wielkiej kałuży krwi, która zdążyła wsiąknąć w kremowy dywan.
Itachi poczuł, że kawa, którą wypił zaczyna mu się nieprzyjemnie odbijać.
Jego przyjście zostało dostrzeżone przez patomorfolog, Tsunade. Kobieta kucała tyłem do niego, częściowo zasłaniając zwłoki. Kiedy jednak się podniosła, Itachi zobaczył ofiarę. Albo to, co z niej zostało.
Zaczerpnął powietrza, próbując zachować kamienny wyraz twarzy.
— Co tu się wydarzyło? — mruknął, nie mogąc oderwać wzroku od twarzy kobiety. A raczej twarzoczaszki, gdyż po skórze nie było śladu. Czerwona, krwawa maska z mięśni mocno kontrastowała z czernią oczodołów.
Itachi pomyślał, że znalazł się w jakimś pieprzniętym horrorze.
— Myślę, że widać wystarczająco — westchnęła Tsunade. — Napastnik poderżnął kobiecie gardło. A potem pozbawił ją twarzy i oczu. Swoją drogą, precyzyjna robota. Wręcz chirurgicznie precyzyjna.
— Ale zrobił to po jej śmierci?
Tsunade przez chwilę spoglądała na zwłoki i Itachi nie mógł pojąć, jak coś takiego jej nie ruszało. On był pewien, że do jutra niczego nie weźmie do ust, a ten obraz będzie mu się przewijał w myślach niczym kadr z filmu.
— Na szczęście tak — usłyszał. — Kobieta więc nie cierpiała dodatkowo. Cięcie na krtani też było dokładne i głębokie, wykrwawiła się dosyć szybko.
— A te rozbryzgi?
— Nie są od podcięcia tętnicy szyjnej. Są zbyt szerokie i dalekie. Krew nawet pod dużym ciśnieniem się tak nie rozprasza — wyjaśniła Tsunade, patrząc na ścianę.
— Morderca sam je zrobił?
— Na to wygląda. Chyba trafił ci się niezły psychol.
Itachi jeszcze przez chwilę spoglądał na ciało kobiety.
— Jak długo zajmuje oskórowanie twarzy? — zapytał.
— Jeśli ktoś ma w tym wprawę, to mniej niż godzinę. Trzeba wiedzieć, jak ciąć. Ten tutaj z pewnością wiedział. Natomiast enukleacja gałki ocznej to dosyć prosta robota.
— Enu… co? — zdziwił się Uchiha.
Tsunade uśmiechnęła się nikle, jednak Itachi miał wrażenie, że w tym geście była jakaś sztuczność. Zaczął się przyglądać kobiecie, ale nagle usłyszeli czyjeś kroki i do pokoju wszedł Kakashi. Od razu skupił wzrok na Itachim, wyraźnie nie chcąc patrzeć na zwłoki.
— Chodź. Technicy znaleźli coś… ciekawego — ostatnie słowo powiedział z wyraźnym zawahaniem. Itachi już podskórnie czuł, że to nie był koniec makabrycznych niespodzianek. Skinął głową Tsunade i opuścił pokój.
Dom nie był wbrew pozorom zbyt duży i tym samym korytarzem podążyli na tyły budynku, gdzie mieściła się kuchnia. Pomieszczenie miało nie więcej niż dziesięć metrów kwadratowych i nie było zbyt wiele miejsca na swobodne poruszanie się.
Z Kakashim stanęli w progu, bo nie było potrzeby, żeby wchodzić. Już stąd Itachi miał doskonały pogląd na to ciekawe „coś”.
Okno nad zlewem zostało zamazane czerwoną mazią, Itachi tylko się domyślał, że to krew. Jednak bardziej intrygujący był napis na szybie.
— Peccator?
— Z łaciny znaczy „grzesznik” — wyjaśnił Kakashi.
— Myślisz, że ma na myśli siebie?
Kakashi wzruszył ramionami, a Itachi powiódł wzrokiem po niedużej przestrzeni. Kuchnia składała się z drewnianych szafek, w rogu stała lodówka, do której przyczepione były magnesy z postaciami z anime i różnokolorowe karteczki. Przy wejściu stał nieduży stół, na nim aloes w ceramicznej doniczce i książka.
Itachi zmarszczył brwi i wyciągnął lateksową parę rękawiczek z kieszeni płaszcza. Wziął książkę w ręce.
— Kim z zawodu była ta kobieta? — zapytał po krótkiej chwili, wertując kartki.
— Pracowała w szkole. Była nauczycielką.
— Uczyła języka obcego?
Kakashi popatrzył z zainteresowaniem na Uchihę.
— Nie. Uczyła biologii. Co tam masz?
Itachi zamknął książkę i obrócił okładką do Hatake. Mężczyzna ściągnął brwi, próbując odczytać napis.
— Co to za język? — zapytał w końcu.
— Wygląda na cyrylicę. Rosyjski?
— Czyli mamę kobietę, która mogła znać rosyjski. Co nam to daje?
Itachi wzruszył ramionami i odłożył książkę.
— Na razie nic. Trzeba będzie pogadać z córką. Gdzie ona jest?
— Została zabrana przez karetkę. Ponoć wpadła w histerię. Jest z nią też jeden z naszych.
— Wiadomo coś o rodzinie?
— Stary, myślisz, że zdążyłem już prześledzić ich życie? Nic jeszcze nie wiem poza tym, co ci powiedziałem. Trzeba przesłuchać sąsiadów, a potem pewnie znowu utkniemy na komisariacie, grzebiąc w papierach. Ech, a miałem plany na wieczór…
Itachi pozostawił to bez komentarza. Opuścił kuchnię i zawrócił do sypialni. Trafił tam w momencie, kiedy technicy chowali już ciało do czarnego worka, a Tsunade pakowała się do walizki.
Wstała z klęczek i dopiero teraz Itachi dostrzegł sińce pod oczami i szarą cerę. Długie blond włosy upięte w luźnego koka też sprawiały wrażenie mizernych. Wizerunku nie poprawiał luźny t-shirt i jeansy, które wyglądały, jakby poszarpał je pies.
Tsunade, chociaż nigdy nie dbała o swój wygląd, zawsze była atrakcyjną kobietą, jednak dziś, pomyślał Itachi, wyglądała jakby życie ją nagle przygniotło.
— Sekcję wykonam jak najszybciej — powiedziała matowym głosem. — Ale jest coś ciekawego. Oglądając twarzoczaszkę zauważyłam, że łuk brwiowy nie był u niej zbyt płaski a żuchwy nie miała cofniętej, jak to jest u Azjatów.
— Co sugerujesz?
Tsunade zaczekała, aż technicy wyniosą ciało i wtedy spojrzała na Itachiego.
— Nie widziałam córki, ale myślę, że nasza ofiara była rasy kaukaskiej.

Od autorki: Rozdział miał być dłuższy, ale patrząc na moje ostatnie chęci do pisania, to tę jedną scenę dziergałabym jeszcze przez miesiąc albo dłużej. ;) Dlatego daję wam to w takiej formie, w jakiej jest. Mam nadzieję, że się podobało. A ja w najbliższym czasie spróbuję ruszyć „Instynkt”. Wypadałoby go wreszcie zakończyć, co nie?
P.S Ten art mnie rozwalił. :D


9 komentarzy:

  1. Jak uwielbiam czytać Twoje historie, tak zawsze mam problem z aurą tajemniczości, którą w nich rozsiewasz. Robisz to tak perfekcyjnie, że nigdy nie wiem czego mogę się spodziewać, a niewiedza ta wywierca mi dziurę w brzuchu!
    Bardzo intrygujący rozdział, jak zwykle napisany "lekko". NIecierpliwie czekam na następny!

    I tak, ja już chce koniec instynktu! :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się cieszę, że ci się podoba. Uwielbiam tworzyć aurę tajemniczości, więc wiesz... :D Ale w trzecim rozdziale czymś was jeszcze zaskoczę. :D

      Usuń
  2. Wczoraj Ikanaide a dzisiaj Saisho! Rozdział króciutki, ale poniekąd trzymał w napięciu i powodował, że nie chciało się skończyć. Nie potrafię odgadnąć o co dalej będzie chodzić podczas śledztwa, czy między Sakurą a osobą, którą obawia się spotkać. Ohoho i nasza Tsunade się pojawiła! Teraz to już w ogóle wystę[ują tutaj postacie które uwielbiam <3 Czekam na kolejne rozdziały (i nie tylko tutaj)!

    PS Wygląd śliczny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawszemnie cieszy, kiedy czytam, że rozdział się podobał. :3 Mam adzieję, że trójeczkę uda mi się szybciej stworzyć i już odpowiednio długą. Ale najpierw chciałabym dokończyć "Instynkt". I to jeszcze w marcu (płonne nadzieje).
      Pozdrawam!

      Usuń
  3. Ło mamusiu! Prawda, spod Twojego pióra wychodzą cudowne kryminały/thrillery. Jakbym czytała w pełni profesjonalne opowiadanie z jakiegoś zbioru lub czasopisma. Krótki rozdział, to i ja nie będę rozwodzić się za długo. Powiem tylko, że narobiłaś mi smaka na następną część tą obietnicą niespodzianki. Czekam z niecierpliwością ^^

    p.s. ruszyłam z blogiem u siebie, więc jeśli będziesz mieć ochotę, to zapraszam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa! :3 Mam nadzieję, że kolejne rozdziały też będą ci się podobać.
      Ja do ciebie wpadnę, w końcu, musze się tylko zebrać w sobie, bo mam u ciebie całkiem spore zaległości. :'D

      Usuń
  4. Coraz więcej zagadek, zapowiada się na ciekawą historię!
    Już nie mogę się doczekać dalszych rozdziałów, no i dalszej części Instynktu ;p
    PS Zgadzam się z dziewczynami wyżej, Twoje kryminały to majstersztyk :D
    Czekam z niecierpliwością na następne notki <3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czm nie można wejść do twojego drugiego bloga

    OdpowiedzUsuń
  6. No nieźle, zaczyna się dziać! Może Cię zdziwię, ale doskonale wiem, kto dzwonił do Sakury. Zdradziłaś się, przejrzałam Cię i wiem już, z jakim typem człowieka Sakura ma porachunki. Ich ponowne spotkanie może być bardzo ciekawe, aż ciężko mi przewidzieć, jak źle może się skończyć. Jedno jest pewne - będzie źle, oj źle.
    Bo... to Darth Vader, prawda?
    Opis miejsce zbrodni bardzo profesjonalny. Tylko co z tego Itachiego taka leniwa klucha, że mu się ruszać tyłka nie chce? Miałam wrażenie, że czytam o Shikamaru :D
    Jest ciekawie, jest fajnie, lecę czytać dalej.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń